poniedziałek, 6 października 2008

List miłosny Jacka Kuronia

W październiku okazał się pierwszy numer miesięcznika dla kobiet BLUSZCZ. W nowym piśnie tym znalazłam pewien wielce interesujący list miłosny, który pozwalam sobie zacytować:

List więzienny Jacka Kuronia do ukochanej żony, Gai
26 czerwca (7-8 lipca 1982)

"Że tez ja kurwa jestem skazany na korespondencyjną miłość. (...) No i co ja mam zrobić, do cholery? Podpisałbym współpracę z UB, ale wtedy Tobie bym zrobił krzywdę. Może byś mnie nawet wyrzuciła. Dziewczyny wolą ułanów od księgowych i co ja, mały piesek, na to poradzę. Nie urodziłem się na Don Kichota, nie ma już wiatraków, a ja furt próbuję walczyć ze smokami (...). Za jedno pocałowanie Twojej brudnej pięty oddałbym - no właśnie, co? Przecież nawet nie mam co oddać. Bo że wszystkie baby - to jasne, ale co Ci z tego. Więc ta Twoja pięta jest ważniejsza dla mnie niż arrasy, szczerbiec, ołtarz Wita Stwosza i ja cały, a wciąż jeździłem w te zasrane podróże (bez Ciebie), brałem udział w zebraniach, a co najważniejsze, bałaganiłem. Nie dlatego najważniejsze, że tamto było takie ważne, tylko, że bez sensu. No i co Ci z mojej miłości, choć taka wielka?..."

Gaja zwana również Gajką to Grażyna Kuroń - żona Jacka Kuronia.
Oboje byli internowani w grudniu 1981 roku. Gaja została zwolniona z więzienia w czerwcu 1982 roku ze względów zdrowotnych. Zmarła 23 listopada 1982 roku na zwłóknienie płuc, gdy Jacek nadal przebywał w więzieniu (aż do amnestii w 1984 roku). Jacek Kuroń zmarł 17 czerwca 2004 roku, przeżywając Gaję o 22 lata. Więcej informacji na www.kuron.pl

Najprawdopodobniej była to bardzo piękna miłość, sądząc po powyższym liście.
Życzę wszystkim takiej miłości, może jedynie z lepszym finałem.

Brak komentarzy: